środa, 10 lipca 2013

Rozdział I

"Wspomnienie rodu Sabishira"


  Słońce świeciło wysoko na niebie, kiedy wychodziłam z domu w stronę szkoły dla utalentowanych. Szkoła ta jest jedną z nielicznych nowo powstałych w naszym XVIII wieku. Tylko ludzie z odpowiednią pozycja mogą do niej uczęszczać, ale Ja jestem jedynym jej wyjątkiem. Prawdę mówiąc nie pochodzę z bogatej rodziny, ani nie mam szlacheckiego pochodzenia, natomiast jestem służącą w pewnej bardzo majętnej rodzinie, która mnie przygarnęła, kiedy moi rodzice zmarli, a ja byłam sierotą. Nie, nie... nie mylcie mnie z przysłowiowym kopciuszkiem, bowiem to nie moja bajka. Moja bajka wygląda zupełnie inaczej. W rezydencji mimo iż jestem tylko służącą jestem bardzo dobrze traktowana. Czasem mam wrażenie jak by Pani domu traktowała mnie jak własną córkę, co oczywiście nie zawsze się podoba innym służącym, ponieważ Ja jako jedyna dostaję więcej czasu na wychodne, lżejsze prace, a co więcej zostałam posłana do szkoły za którą państwo płacą. Naprawdę jestem im dozgonnie wdzięczna i mam nadzieję, że pewnego dnia będę wstanie się im jakoś odpłacić. Skoro Wam opowiedziałam trochę o sobie, mogę Wam też powiedzieć, że ta opowieść nie będzie się też toczyła wokół mnie. Ta opowieść zostanie poświęcona pewnej parze, która żyła jakieś ponad sto lat temu. Właśnie dziś idąc do szkoły podobnie jak reszta klasy wraz z nauczycielem wybieramy się do królewskiego zamku rodu Sabishira w którym prawdopodobnie po raz pierwszy usłyszycie niespotykaną opowieść podobnie jak Ja. 
  Kiedy wszyscy się zebrali pod budynkiem szkoły ruszyliśmy do Zamku. Jakiś czas później dotarliśmy na miejsce ruszając przed siebie. Widok tak wielkiej budowli otoczonej potężnym murem był niesamowity. Chciałam zobaczyć więcej i więcej, nim się obejrzałam oderwałam się od grupy idąc przez przeogromny różany ogród. Jak sama nazwa mówi w ogrodzie tym dominowały róże o różnych kolorach, między innymi były to róże koloru czerwonego, różowego, białego, a nawet zółtego i niebieskiego, których nigdy bym się nie spodziewała, ponieważ widzę je pierwszy raz. Szczerze? Nie miałam zielonego pojęcia, że takie w ogóle istnieją... Podziwiając pobliskie krzewy patrzyłam też na przeróżne rzeźby i fontanny, które dawały sporego uroku całej tej ziemi. Od czasu do czasu mijałam służbę, która kłaniała mi się myśląc, że jestem tu jakąś ważniejszą osobistością. Może i byłam służącą, ale mój ubiór był naprawdę niepasujący do tego stanowiska, był wręcz bardzo drogi, że obcy mi ludzie naprawdę mogli sądzić, że pochodzę z wyższych sfer, choć tak w rzeczywistości nie było. Powoli zbliżałam się do drzwi wejściowych zamku przy których stały straże. Nie zwracając na nich uwagi przeszłam obok wchodząc do środka budowli. Moim oczom ukazał się ogromny korytarz z wieloma bardzo drogimi obrazami na ścianach. Idąc w głąb korytarza dotarłam do ogromnej sali w której wręcz roiło się od różnych nieznajomych ludzi. Nie wiem dlaczego, ale nie przepadałam za takimi tłokami, więc udałam się jeszcze dalej. Nim się obejrzałam podziwiając po drodze widoki zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam, a jak na złość nikogo nie było w pobliżu. Powoli szłam przed siebie modląc się bym kogoś spotkała, aż w końcu wylądowałam w dziwnie przystrojonej sali. Ten wystrój w zupełności różnił się od wystroju pozostałych sal. W tej sali panował półmrok, a ciemno-czerwone zasłony z wyszywanym złotym haftem przysłaniały okna, cała przestrzeń w tym ogromnym pomieszczeniu była pusta. To dość nietypowe... Kiedy podeszłam bliżej zdałam sobie sprawę, że na przeciwko mnie na ścianie wisi potężny, duży obraz. Delikatnie opuszkami palców przejechałam po jego powierzchni, kiedy w mgnieniu oka w sali rozbłysło światło. Natychmiast wystraszona odsunęłam się od obrazu wpadając na kogoś w tyle. Przerażona, aż wpadłam w panikę krzycząc i przy okazji się szarpiąc chcąc uwolnić się z uścisku, kiedy zorientowałam się, że owa osoba nawet nie próbuje mnie przetrzymywać uspokoiłam się odwracając ostrożnie w jego stronę.
  - Nic ci nie jest? - usłyszałam przyglądając się owej osobie, która okazał się być młodym mężczyzna przyodziany w drogie szaty. - Jak się tu dostałaś? - padło kolejne pytanie. Przez chwile wahałam się co odpowiedzieć, kiedy postanowiłam po prostu powiedzieć prawdę. 
  - Zgubiłam się będąc na wycieczce klasowej. - odparłam złączając dłonie razem bawiąc się kciukami. Zazwyczaj tak robię kiedy jestem zaniepokojona, lub zawstydzona.
  - A tak. Rzeczywiście doradca mówił mi, że dziś przyjadą młodzi ludzie zwiedzić zamek. Skoro już znalazłaś to miejsce pewno zastanawia cie kim jest ta para na tym obrazie. - kiedy o tym wspomniał obróciłam się w stronę wspomnianego obrazu, o którym wcześniej z przerażenia zapomniałam. Rzeczywiście pierwszy raz widzę go na oczy. Nawet w książce o zamku i jego dziełach sztuki nie było żadnych informacji na jego temat. Z reguły opisy tak ważnych budowli jak zamek są dość szczegółowe, więc dlaczego nie umieścili tam artykułu i opisu tego obrazu skoro dokładnie opisali pozostałość? Na obrazie stojącym przede mną znajdowała się dość nietypowa para jak podejrzewam przytulonych do siebie kochanków. Obraz ten został namalowany niezwykłą, jak dotąd nieznaną mi techniką, która wydaje się odwzorowywać realną chwilę. Jednakże dziwią mnie dość niespotykane kolory umieszczone na tym obrazie, miedzy innymi kolor włosów tej kobiety przypomina mi rubin owity światłem, a skóra jest równa światłu księżyca, jak by nigdy nie widziała słońca. Natomiast u mężczyzny te jasne bujne blond włosy... O ile wiem nawet najjaśniejsze włosy tego koloru nie są w stanie tak lśnić, mimo to patrząc na ten obraz jestem wstanie uwierzyć, że tak właśnie było. Para ta jest otoczona złotymi światełkami, a na jasno-brązowym garniturze mężczyzny znajduje się ciemno-czerwona ciecz, która z pewnością jest krwią. Wszystko to jest otoczone ciemną czarną pustką na której jest czerwoną farbą namalowany napis "Kiedy Twój czas nadejdzie, będę stała tuż obok Twego boku".
  - Skoro już o tym wspomniałeś. Zechcesz podzielić się ze mną informacjami o tym obrazie? - zapytałam lekko się kłaniając w geście uprzejmości. 
  - Pod jednym warunkiem. Nigdy nie powtórzysz nikomu usłyszanej tu historii. 
  - Dobrze, masz moje słowo. - młody mężczyzna powoli podszedł do obrazu dotykając pod nim jedną z płyt ściany, która odsunęła się pod naciskiem dłoni ukazując swe ukryte wnętrze, z którego wyciągnął grubą skórzaną dość nietypową księgę z pewnym niespotykanym symbolem na okładce. 

 

Trzymając ją w rękach przetarł palcem delikatnie po symbolu, w tym samym momencie z podłogi ku mojemu zdziwieniu wyłonił się przed obrazem mały podest, a na nim stojak do księgi na którym została ona położona, a już po chwili otwarta. Kiedy myślałam, że już mnie nic nie zdziwi zaniemówiłam, gdy tuż przed naszymi oczyma pojawiła się owa kobieta z obrazu podchodząc do księgi. Mężczyzna ustąpił jej miejsca a sam ustał obok mnie wsłuchując się w jej głos podobnie tak jak ja.

  Pewnej bezchmurnej nocy, kiedy księżyc był wysoko na niebie w podziemnej komnacie spała na dużym łóżku pewna przepiękna dziewczyna o niezwykłych rubinowych włosach i nieco ciemniejszych tego samego koloru oczach. Jej karnacja biała jak mleko i nieskazitelna jak woda, wyróżniała ją z pośród wielu milionów ludzi. Dziewczyna ta sama w sobie ma idealne ciało, jest jak by to ująć idealna. Jednakże nie wszystko jest tak piękne jak by się wydawało... Hanatsuki, bo tak ma na imię ta dziewczyna, jest bardzo samotnym człowiekiem. Nie ma nikogo z kim mogła by pogadać, czy się wyżalić. Otaczający ją ludzie zajmują się tylko swoimi obowiązkami i zadaniami, które chcą, czy nie muszą wykonać. Tak więc Hanatsuki wiedzie swe życie w podziemnej komnacie nie mogąc wyjść na zewnątrz już od bardzo długiego czasu. Jedyną jej poszlaką, jak i postrachem wśród otaczających ją ludzi jest znak znajdujący się nad piersiami, ale czy on ma coś z tym wspólnego???

  Tej właśnie nocy stało się coś niezwykłego... Do najbardziej strzeżonych, podziemnych komnat królestwa wkradli się trzej tajemniczy mężczyźni. Kiedy zbierali kosztowności jeden z nich zawitał do komnaty, gdzie przebywała śpiąca dziewczyna. Nie spodziewając się nikogo po cichu zbliżył się do niej początkowo chcąc zabić szybko i bezboleśnie sztyletem, ale kiedy zobaczył z bliska jej twarz powstrzymał się przy tym zastanawiając "Dlaczego w najbardziej strzeżonych komnatach królestwa znajduje się tak piękna dziewczyna?" Ta myśl nie dawała mu spokoju, kiedy nagle przypomniała mu się legenda jaką słyszał od już nie żyjącej matki. Legenda ta opowiadała o pewnej księżniczce, która została oddana w ofierze mistycznej bestii w zamian za dotrzymanie pewnego słowa parze królewskiej. Nikt nie wie o czym głosiło to słowo, ale legenda mówi, że księżniczka ta została naznaczona tajemniczym znamieniem, które obdarzyło ją nieśmiertelnością i innymi tajemniczymi mocami o których nawet sama księżniczka nie ma pojęcia. W obawie przed ich ujawnieniem księżniczka została zamknięta w podziemiach własnego królestwa, a jedynym sposobem by ją uratować jest zabicie bestii, która ją naznaczyła. Zaciekawiony mężczyzna chcąc się przekonać do prawdomówności legendy delikatnie ujął kosmyk rubinowych włosów w swą dłoń odkrywając zakryte miejsce nad piersiami, którego nie zakrywała koszulka nocna. W tym momencie jego serce zabiło szybciej, bowiem w miejscu o którym głosiła legenda w rzeczywistości znajdowało się bardzo nietypowe znamię. Słysząc bicie swego serca zastanawiał się cóż ma uczynić? Wiedział, że nie ma wiele czasu do namysłu, więc postanowił zabrać ze sobą dziewczę i sprawić by stała się ona jego ozdobą w jego domu, gdzie tylko on będzie miał do niej dostęp. Tak, więc co postanowił to uczynił. Uniósł na swych silnych rękach dziewczynę i opuścił podziemie za nim zjawiła się straż. 
Pozostali dwaj mężczyźni w tym czasie czekali już w powozie na swojego towarzysza, który po chwili do nich dołączył z śpiącą dziewczyną na rękach, która teraz smacznie śpiąc okryta była płaszczem mężczyzny, który nie chcąc jej zbudzić zarzucił go na nią, by nie obudziła się z zimna. Towarzysze tego mężczyzny nie zadawali zbędnych pytań tylko od razu ruszyli powozem przed siebie, jak najszybciej opuszczając tereny królewskie. 



Ciąg dalszy nastąpi...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz