niedziela, 8 września 2013

Rozdział II

"Hanatsuki"

   Nazajutrz, kiedy słońce wspinało się ku górze, w ogromnej rezydencji otoczonym bardzo wysokim murem spała porwana wczorajszej nocy dziewczyna. Pogrążona w swoim głębokim śnie śniła nie pierwszy raz o pewnej tragedii, która miała miejsce w nieznanym jej jak dotąd miejscu otoczonym ogromną ilością drzew. Owa tragedia dotyczyła pewnego mężczyzny z którym poplątany był jej los. Była przerażona i roztrzęsiona, ponieważ trzymała w sowich ramionach klęcząc na kolanach poważnie rannego mężczyznę, który powoli umierał. Jej łzy spadały koleino jedna po drugiej... Błagała go żeby nie umierał choć doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest wstanie nic zrobić. Piękna uszyta na miarę długa suknia została splamiona oszałamiającą ilością szkarłatu z którego unosił się niemiły zapach docierający do jej nozdrzy. Mimo wszystko trwała przy mężczyźnie tak długo, aż do ostatniego tchu, dopóki jego duch nie ulotnił się ku niebu... 

   Przerażona zbudziła się ze snu otwierając oczy z których wyleciały gorzkie łzy. Z jakiegoś powodu po przebudzeniu nigdy nie pamiętała snu tylko smutek, który mu towarzyszył. Zapominając o niepokojącym odczuciu przymrużyła oczy chcąc ograniczyć do nich dopływ światła. Zmieniając pozycję na siedzącą rozejrzała się po nieznanym, kosztownie ozdobionym pomieszczeniu. Zastanawiała się dlaczego tu tak jasno, kiedy spostrzegła ogromne balkonowe okno przez które wpadały promienie słoneczne, których także nigdy w życiu nie widziała. Wbrew pozorom Hanatsuki nie widziała na własne oczy większości Świata. Jedynym źródłem na jego temat były książki które czytywała w swojej podziemnej komnacie... 
Delikatnie dłonią odgarnęła miękką kołdrę odzianą w białą poszewkę po czym wstała z dużego łóżka powolnie podchodząc do okna z którego biło światło. Zdziwiła się, kiedy łapiąc za uchwyt przypadkowo je otworzyła, odkąd tylko pamięta w miejscu, w którym żyła nie było okien, a jedynym źródłem światła były świece, wiszące lampy i ogień w kominku. Przez chwile zastanawiała się czy powinna opuszczać pomieszczenie, ale jej ciekawość z każdą sekundą stawała się większa i niepohamowana. Szybkim, zdecydowanym ruchem otworzyła okno, jak by od tego zależało jej życie stawiając koleino stopy na zewnątrz. Podmuch świeżego, ciepłego powietrza mimowolnie rozwiewał jej włosy, a słońce oświetliło całą sylwetkę. Ta chwila dla zwykłego mieszczanina była nic niewarta, ale dla niej to było coś czego nigdy nie zapomni. Świat zewnętrzny, który spostrzegła rozglądając się dokoła był niezwykły i pełen natury. Zielone drzewa, kolorowe kwiaty, przeróżne leśne zwierzęta, szum wiatru, śpiewy ptaków, a przede wszystkim błękitne niebo z słońcem ku górze było dla niej spełnieniem najskrytszych marzeń. Mogłaby się rozkoszować dalej pięknem natury gdyby zaskoczona nie usłyszała za sobą męskiego głosu:
  - Cieszę się, że się obudziłaś. - powoli obróciła się w jego stronę ku jej zdziwieniu wyglądał na zaskoczonego jak by zobaczył coś czego jeszcze nie widział. Bowiem w jego oczach wyglądało to tak jak by odwróciła się do niego najpiękniejsza osoba na świecie. Wczoraj kiedy porywał ją z podziemi zamku nie mógł dostrzec jej całej urody. Już wtedy pomyślał przyglądając się chwilę twarzy, że jest nawet ładna, ale teraz, kiedy widzi ją skąpaną w blasku słońca ma wrażenie jak by spotkał samą boginię piękności. Jej rubinowe włosy pod poświatą słońca wyglądały niezwykle pięknie, a jej oczy tego samego, ciemniejszego koloru były jedyne w swoim rodzaju. 
  - Kim jesteś? - zapytała onieśmielona zakrywając znamię nad piersiami w miejscu, gdzie nie zakrywała go biała z jedwabiu koszula nocna sięgająca do samych kostek. 
  - Pozwól, że Ci się przedstawię... - zrobił krok naprzód, kiedy usłyszał jej podniesiony głos. 
  - Nie zbliżaj się, proszę! - zdziwiony jej zachowaniem zignorował to co przed chwilą powiedziała i zrobił koleiny krok ku dziewczynie, która spanikowana zbliżającym się, nieznajomym mężczyzną wraz z jego kolejnymi krokami cofała się w tył, aż napotkała balkonowe barierki. Przerażona spojrzała w dół na zieloną trawę znajdującą się z 6 metrów pod balkonem na którym się znajdowali.   - Nie zamierzam Ci zrobić krzywdy, więc nie uciekaj i tak już nie masz gdzie. - kiedy już miał ją chwycić za dłoń zakrywającą znamię czas w nienaturalny sposób spowolnił. Wszystko tak naprawdę działo się w ułamku sekundy, kiedy przerażona Hanatsuki instynktownie osunęła się w tył. Jej drobne ciało przeleciało nad barierką wyciągając ku mężczyźnie dłoń, którą choć chciał nie zdążył złapać. Słysząc jej krzyk patrzył przerażony bezsilnym wzrokiem w jej stronę. Upadek długowłosej wydawał się być dla niego koszmarem. Przez chwile stał bezczynnie na balkonie wpatrując się w jej leżące na ziemi ciało, po czym wybiegł z rezydencji jak najszybciej by znaleźć się przy niej. Nie minęło pięć minut, a On już był u jej boku błagając by się obudziła. Biały jedwab okrywający jej ciało został skalany krwią tak samo jak jej głowa. Dwie służki z rezydencji słysząc krzyk swojego pana natychmiast wybiegły zobaczyć co się dzieje. Kiedy spostrzegły leżącą kobietę w jego ramionach zaniemówiły z przerażenia. 
  - Na co czekacie!? Wezwijcie mi najlepszego lekarza! - wykrzyczał zdesperowany w ich stronę. Służki nie czekając wykonały czym prędzej polecenie. Jedna z nich oczekiwała przed rezydencją lekarza, natomiast druga wróciła do panicza, aby pomóc mu z nieprzytomną kobietą. 
  - Panie... - zwróciła się do niego służka po czterdziestce ubrana w staromodny strój pokojówki sięgający do samych kostek. - Trzeba panienkę przenieść do środka i zatamować krwawienie. Słysząc to blond-włosy nie czekał bezczynnie, tylko podniósł zakrwawione dziewczę i zaniósł do środka rezydencji kładąc w salonie na kanapie, gdzie zajęły się nią dwie inne służki nim przyjechał lekarz. Kiedy specjalista obejrzał Hanatsuki był zdziwiony, że przeżyła upadek z takiej wysokości. Jednak nie obyło się bez złamań. Obrażenia jakie poniosła były katastrofalne... Złamany kręgosłup, złamana kość promieniowa, łokciowa oraz uszkodzenie czaszki głowy stawiało dziewczynę w niesprzyjającym życiu położeniu. Jednakże Haru obwiniał siebie, mógł się tak do niej gwałtownie nie zbliżać i posłuchać, kiedy prosiła by tego nie robił. Żegnając się z lekarzem przysiągł sobie, że choćby miał zginąć zajmie się kaleką dziewczyną do końca jej życia. 
Wieczorem w sypialni, na górze patrzył na twarz śpiącej dziewczyny obok niego. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie nie zbudzi się ona przez kilka najbliższych dni, więc zapisał jej dożylne zastrzyki, które mają podtrzymać ją przy życiu. Służba na jego polecenie wykupiła receptę i podawała o ustalonej porze 5 razy dziennie.

Nazajutrz kiedy słońce wschodziło, pierwsze promienie słoneczne obudziły mężczyznę, który widząc, że kobiety nie ma w łóżku natychmiast wstał rozglądając się po pokoju. Gorączkowo myślał, gdzie może znajdować się kaleka kobieta, kiedy spostrzegł za oknem w słońcu rubinowe włosy. Myśląc, że to sen wyszedł na balkon widząc przed sobą stojącą dziewczynę, która tak jak wczoraj obróciła się w jego stronę jak gdyby nigdy nic...

  

Ciąg dalszy nastąpi...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz